Spośród wielu wątków afery GetBack, najbardziej doniosłym jest prawdopodobnie wątek
nieprawidłowości w badaniach sprawozdań finansowych prowadzonych przez audytora
wrocławskiej spółki nalężącego do międzynarodowej grupy Deloitte. Analizując na chłodno i
z perspektywy czasu rozwój wypadków, nie sposób nie nabrać pewności, że gdyby nie (co
najmniej) skrajna niekompetencja audytorów Deloitte Audyt Sp. z o.o., to nigdy by nie doszło
do wybuchu tak ogromnego skandalu finansowego.

Na mocy art. 6 ust. 1 ustawy o rachunkowości roczne skonsolidowane sprawozdania
finansowe spółek akcyjnych podlegają badaniu biegłych rewidentów. Powód wprowadzenia
takiego obowiązku jest dość oczywisty: spółki akcyjne jako osoby prawne, nie są w stanie
same zasygnalizować swojej złej sytuacji finansowej. Managerowie, którzy je reprezentują,
mogą ulegać pokusie „poprawiania” wyników kierowanych przez siebie podmiotów, dlatego
ważne jest, żeby ocenę sytuacji finansowej spółki przeprowadził profesjonalny, niezależny
podmiot. Odbywa się to najczęściej w formie audytu zewnętrznego. Udział czynnika
zewnętrznego ma też stanowić wsparcie dla Rady Nadzorczej i Walnego Zgromadzenia
Akcjonariuszy. Dzięki informacjom uzyskanym od audytora, organy te mogą weryfikować
informacje udzielane im przez zarząd, z rzeczywistym stanem rzeczy.

W zarysowanym powyżej kontekście, afera GetBack jawi się jako jaskrawy przykład tego, co
się dzieje, gdy w nadzorze nad spółką akcyjną zabraknie rzetelnego audytu. Widać tutaj jak
na dłoni, że jeśli zarząd jest zdeterminowany do fałszowania dokumentów finansowych i
działania na szkodę spółki, pozostałe organy są w zasadzie bezradne w sytuacji, gdy
nieprawidłowości te nie zostaną im zasygnalizowane przez audytora.

W sprawie GetBack audytor wielokrotnie potwierdzał, że sprawozdania finansowe
przygotowywane przez zarząd spółki pod kierownictwem Konrada Kąkolewskiego są zgodne
ze standardami sporządzania tego typu dokumentów oraz pokazują jasno i rzetelnie sytuację
finansową spółki oraz całej grupy. Audyt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń do treści tych
sprawozdań, pomimo że jak się później okazało, zawierały istotne zniekształcenia. Dzięki tym
zaniedbaniom możliwe było rozkręcenie spirali oszustwa do ogromnych rozmiarów. Na
podstawie pozytywnych ocen Deloitte, pozostałe organy spółki oraz sami akcjonariusze byli
przekonani, że ówczesny zarząd GetBack należycie prowadzi sprawy spółki oraz całej Grupy.
W ich obrazie rzeczywistości cała grupa kapitałowa systematycznie i bezpiecznie rozwijała
swoją działalność. Sporządzone sprawozdania finansowe, a także potwierdzenie ich
wiarygodności przez Deloitte, stały się podstawą do zaciągania przez wrocławskiego
windykatora kolejnych zobowiązań, które pozwalały na dalsze powiększanie aktywów całej
Grupy GetBack. W dalszej kolejności, pozornie znakomita sytuacja Spółki pozwoliła jej
zarządowi, na rozszerzenie zakresu swojego oszustwa i pozyskanie nowych środków. W 2016
r. przeprowadzano I ofertę publicznej sprzedaży akcji GetBack i wprowadzano je na giełdę. W
konsekwencji działając w zaufaniu do sprawozdań finansowych spółki zatwierdzanych przez
jedną z najbardziej renomowanych firm audytorskich na świecie, uczestnicy rynku inwestowali swoje środki w spółkę, której normalnie nigdy by nie rozważali jako wartościową
lokatę kapitału. Jednocześnie sytuacja taka, umożliwiła Spółce lub raczej jej zarządowi, dalsze
zadłużanie się ponad miarę i napędzanie machiny finansowej katastrofy.

Dopiero po utracie płynności finansowej przez GetBack w kwietniu 2018 r. i wymianie całego
składu zarządu, wyszła na jaw skala nieprawidłowości ekipy Konrada Kąkolewskiego. Latami
zniekształcali sytuację finansową zarządzanej przez siebie spółki poprzez zawyżanie wycen
posiadanych pakietów wierzytelności, udzielanie dłużnikom nabytych wierzytelności
pożyczek na spłatę długów wobec Grupy GetBack. Dzięki temu na papierze poprawiały się
efekty działań windykacyjnych i podwyższały wyceny pakietów wierzytelności. Z kolei
sztuczne generowanie przychodów odbywało się za pośrednictwem wielokrotnego zbywania
i nabywania tych samych pakietów wierzytelności, dzięki czemu zwinnie unikano wyceny
poszczególnych portfeli wierzytelności. Proceder ten był skuteczny dlatego że operacje te nie
zostały wyodrębnione w sprawozdaniach finansowych – przychody ze zbywania portfeli
wierzytelności były zagregowane z przychodami z windykacji (przez co wyglądało na to, że
GetBack ma znakomite wyniki windykacji). Nie może dziwić więc fakt, że przy takiej skali
oszustw księgowych, sama spółka tj. Rada Nadzorcza i akcjonariusze, została wprowadzona
w błąd co do wartości jej rzeczywistego majątku.

Wina Deloitte polega na tym, że audytor nie zareagował, choć przynajmniej wiedział o
istotnej części nieprawidłowości w sprawozdaniach finansowych GetBack i grupy GetBack.
Pracownicy brytyjskiego giganta musieli wiedzieć o agregacji przychodów z windykacji i ze
zbywania portfeli wierzytelności, o zawyżonych wycenach portfeli wierzytelności czy
emitowaniu przez GetBack niezwykle wysoko oprocentowanych obligacji w celu pozyskania
gotówki, jednak nigdzie nie ujawnili tej wiedzy w opiniach z badania i w raportach z
przeglądu sprawozdań finansowych. Co istotne, audytor nie poinformował także Rady
Nadzorczej o tym, że w GetBack przestał funkcjonować system kontroli wewnętrznej, który
pozwalałby efektywnie wykryć i usuwać uchybienia. Warto przy tym pamiętać, że
sprawdzenie systemu kontroli wewnętrznej jest podstawowym obowiązkiem audytora.
Wydaje się, że Deloitte dostrzegało liczne nieprawidłowości w działalności Grupy GB, a także
wiedziało że sprawozdania finansowe nie odzwierciedlają rzeczywistej sytuacji finansowej
spółki i prawdziwej struktury jej przychodów. Mimo tego, jako audytor nie zgłaszało żadnych
zastrzeżeń w opiniach z badania i raportach z przeglądu sprawozdań finansowych. W
konsekwencji, przez swoje zaniechanie, audytor wprowadził tysiące uczestników rynku w
błąd co do kondycji badanej przez siebie spółki.

Analizując sprawę całościowo, nie sposób nie dojść do wniosku, że bierność audytorów
Deloitte stanowiło najbardziej wartościową pomoc dla prowadzenia skrajnie szkodliwej dla
spółki działalności zarządu pod kierownictwem Konrada Kąkolewskiego. Fakt, że audytor nie
wywiązał się ze swoich obowiązków nie pozostał bez konsekwencji. Polska Agencja Nadzoru
Audytowego prawdopodobnie wykreśli firmę z grupy Deloitte z listy firm audytorskich. Z
kolei następca prawny GetBack S.A., Capitea S.A. pozwała starego audytora na zawrotną sumę 300 mln PLN o odszkodowanie, za wprowadzanie spółki GetBack w błąd co do jej
faktycznego stanu finansowego. Sprawa jest w toku.