W telegraficznym skrócie…

Getback był firmą windykacyjną założoną przez Leszka Czarneckiego, aby odkupić od jego dwóch banków – Idea i Getin – nieściągalne należności po zawyżonych cenach. Pieniądze na te zakupy pochodziły ze sprzedaży obligacji GetBacku prowadzonej przez firmę MIA sp z o.o. ze stajni Czarneckiego niczego nieświadomym klientom Idea Banku. Windykator tak się rozkręcił, że w 2017 r. zaczął skupować wierzytelności banków skarbu państwa – PKO BP, PeKaO S.A. i Alior Banku – licząc na parasol polityczny rządzących i zastrzyk finansowy z pieniędzy podatników. Bez niego, windykator utracił płynność, a na jaw wyszły liczne nieprawidłowości w zarządzaniu firmą – wyprowadzenie pieniędzy przez zakup przeszacowanych pakietów wierzytelności przy jednoczesnym zawyżaniu wycen własnych aktywów. W 2018 r. notowania firmy na giełdzie zostały zawieszone, a prezes firmy trafił do aresztu.

Afera GetBack w liczbach… czytaj więcej.

GetBack S.A. został zarejestrowany 14 marca 2012 r. przez należącą do Leszka Czarneckiego holenderską spółkę LC Corp B.V jako firma prowadząca działalność w zakresie zarządzania portfelami wierzytelności. Szybko uzyskała zezwolenie na prowadzenie swojej działalności i rozpoczęła działalność operacyjną na polskim rynku długu. W głównej mierze skupowała wierzytelności od banków i innych instytucji finansowych. W krótkim czasie ugruntowała swoją pozycję dzięki bardzo agresywnej polityce skupu wierzytelności. Współpraca z GetBackiem była szczególnie lukratywna dla banków, domów maklerskich, firm doradczych oraz towarzystw funduszy inwestycyjnych, którym wrocławski windykator oferował bardzo atrakcyjne stawki.

Jak powstał GetBack. Mgliste początki wrocławskiego windykatora… czytaj więcej.

Tylko na handlu wierzytelnościami z wrocławskim windykatorem 21 banków zarobiło blisko 3,1 mld PLN. Ze sprzedaży portfeli wierzytelności do GetBack najwięcej zyskał Getin Noble Bank należący do Leszka Czarneckiego, który do 2016 r. kontrolował poprzez IdeaBank także sam GetBack. Kolejnymi beneficjentami tej działalności były Raiffeisen Bank Polska oraz Bank Zachodnia WBK (obecnie Santander Bank Polska). Zarabiały też banki należące do Skarbu Państwa.

Pycha kroczy przed upadkiem. Agresywna polityka rynkowa Getback

Banki i domy maklerskie czerpały także ogromne profity ze sprzedaży obligacji emitowanych przez GB. W sumie od 2012 r. spółka wyemitowała papiery warte nominalnie 3,4 mld zł. Największym dystrybutorem obligacji był Polski Dom Maklerski, którego Prezes został zatrzymany w związku z aferą GetBack. Następnie powiązane z Leszkiem Czarneckim Noble Securities, oraz Haitong Bank. Firmy te zarabiały miliony za pośrednictwo w sprzedaży papierów wartościowych GetBack. Zarabiały też firmy pośredniczące w sprzedaży papierów emitowanych przez wrocławskiego windykatora. Największą prowizję w ramach tej działalności otrzymała spółka MIA, która pomagała w dostarczaniu klientów z Idea Banku do Polskiego Domu Maklerskiego. Zainkasowała około 63 mln zł. W jej przypadku szczególnie bulwersującym jest fakt, że zdaniem prokuratury powiązany z nią był były prezes GetBacku Konrad Kąkolewski, który m. in. za to usłyszał zarzuty karne. Zdaniem śledczych do jego prywatnej spółki wyprowadzono nie mniej niż 15 mln PLN.

Oszustwo na masową skalę. Sprzedaż obligacji GetBack… czytaj więcej.

Kontrowersyjne praktyki GetBack nie dotyczyły tylko zakupu wierzytelności i sprzedaży obligacji. Towarzystwa funduszy inwestycyjnych inkasowały duże zyski z tytułu usług doradczych świadczonych w procesie sprzedaży GetBack funduszom private equity. Duże zyski zainkasowały również firmy audytorskie, w szczególności podmioty z grupy Deloitte, które zarabiały na usługach doradczych przy przekształceniach spółki oraz z tytułu konsultacji przy kolejnych ryzykownych transakcjach wrocławskiego windykatora.

Ciężkie grzechy Deloitte… czytaj więcej.

W konsekwencji nikomu nie było na rękę, aby przyjrzeć się dokładnie jak naprawdę działa GetBack i jej władze. Nikt nie zadawał pytań, na czym polega „nowoczesny model odzyskiwania wierzytelności” jakim szczyciła się spółka i jak wygląda jej prawdziwa sytuacja finansowa. Firmy audytorskie uwikłane we współpracę z GetBack, nie miały interesu w dokładnym badaniu finansów firmy. Nie wywiązywały się ze swoich obowiązków zgłaszania zastrzeżeń do sprawozdań finansowych spółki, przez co wprowadzały w błąd inwestorów.

Pojedyncze głosy sceptycznie odnoszące się do modelu biznesowego spółki cichły w kakofonii zachwytu. Nikt nie chciał wierzyć, że działalność Getback jest nierentowna i że w długim okresie nie da się utrzymać takiego dumpingu cenowego, jaki stosował wrocławski windykator. Jednocześnie kolejne posunięcia rynkowe spółki powinny potęgować te obawy. Śledczy twierdzą, że przy zakupie EGB Investments doszło do zmowy szefów firm, której efektem było zawyżenie ceny. Zdaniem prokuratury rzeczywista wartość EGB wynosiła 47 mln zł, z czego były prezes Altusa i były szef GetBacku mieli sobie doskonale zdawać sprawę. Zarzuty w tej sprawie usłyszeli zarówno były prezes GetBack Konrad Kąkolewski, jak również menadżerowi Altus TFIPiotr Osiecki i Jakub Ryba. 

Sprawa zakupu EGB przez GetBack… czytaj więcej.

Przepłacanie za portfele wierzytelności i pompowanie kosztów działalności firmy (m.in. kosztów związanych z usługami doradczymi), nie szło w parze z odpowiednią skutecznością odzyskiwania wierzytelności. Spółka zamiast skupiać się na swojej podstawowej działalności zaczęła więc pompować swoje przychody handlując portfelami wierzytelności. Były one sprzedawane do zewnętrznych podmiotów, a następnie, już w kolejnym okresie sprawozdawczym odkupowane przez inne podmioty należące do grupy kapitałowej GetBack. Wyniki finansowe na papierze rosły, zarząd spółki wypłacał sobie sowite premie, praktyka ta jednak jeszcze bardziej utrudniała skuteczne odzyskiwanie wierzytelności. GetBack zadłużał się emitując wysoko oprocentowane obligacje.

Ucieczka do przodu. Jak Getback pompował swoje wyniki finansowe

Od grudnia 2015 r. do marca 2018 r. firma wyemitowała łącznie obligacje o wartość blisko 2,8 mld PLN. Sprzedawane były one klientom banków głównie należących do Leszka Czarneckiego, którzy pozbawieni dostępu do rzetelnych informacji oraz oszukiwani przez pracowników banku byli nieświadomi rzeczywistej sytuacji spółki. Bulwersujący był też fakt, że pośrednikami w sprzedaży obligacji były banki jednocześnie transferujące do GetBacku swoje pakiety wierzytelności, po korzystniejszych od rynkowych cenach. W konsekwencji już po wybuchu afery, obligatariusze GetBack stracili około 3 mld PLN.

Narastające przez lata nieprawidłowości doprowadziły wreszcie do wybuch skandalu finansowego. Momentem kulminacyjnym był kwiecień 2018 r. kiedy spółka poinformowała, że w jej bilansie brakuje 2 mld PLN. Grając na czas podawał, że prowadzi negocjacje z PKO BP oraz z Polskim Funduszem Rozwoju w sprawie pozyskania od tych podmiotów finansowania o wysokości do 250 mln zł. Po zdementowaniu tych informacji Komisja Nadzoru Finansowego zawnioskowała do Giełdy Papierów Wartościowych o zawieszenie obrotu akcjami spółki. 2 maja 2018 r. spółka złożyła wniosek o otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego. Dawne władze spółki zostały odwołane, a teraz w większości zasiadają na ławach oskarżonych, w postępowaniach których przedmiotem jest m. in. działanie na niekorzyść zarządzanej przez siebie spółki i oszustwa.

afera GetBack

GetBack S.A. nie upadł tylko dlatego, że jej właściciel, fundusz Abris, udzielił jej pożyczki w wysokości 70 milionów złotych. Dzięki temu było możliwe otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego, dzięki któremu oszukani inwestorzy będą mogli odzyskać chociaż część utraconego kapitału. Na mocy zawartego układu, zatwierdzonego przez Sąd 6 czerwca 2019 roku, skala strat nabywców obligacji niezabezpieczonych wyniesie 75%, a spłaty będą dokonywane w ciągu 8 lat poczynając od 2020 r. Należy przy tym pamiętać, że w wyniku afery GetBack straty poniosły tysiące osób. Do 31 marca 2018 r. spółka wyemitowała obligacje o łącznej wartości nominalnej 2,587 mld zł. Kupiły je 9 242 podmioty, w tym 178 instytucji finansowych i 9 064 osoby fizyczne.

Wybuch afery GetBack przyniósł także konsekwencje wobec innych zaangażowanych w cały proceder osób i instytucji. Komisja Nadzoru Finansowego cofnęła zezwolenie na prowadzenie działalności domom maklerskim i towarzystwom funduszy inwestycyjnych, nakładają na nie milionowe kary. Kary wobec całego szeregu podmiotów orzekł także Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Prokuratura postawiła zarzuty m.in. oszustwa i prowadzenia bez zezwolenia działalności w zakresie obrotu instrumentami finansowymi łącznie 49 osobom. Prezes spółki został oskarżony m.in. o wyrządzenie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach spółce GetBack na łączną kwotę 23 mln zł, z której ponad 15 mln zł zostało przywłaszczonych przez podejrzanego. Postępowania nie ominęły także audytora GetBack – spółek z grupy Deloitte. Aktualnie postępowanie związane z nieprawidłowościami przy kontroli sprawozdań finansowych spółki prowadzi Polska Agencja Nadzoru Audytowego. Audytorowi grozi wykreślenie z listy firm audytorskich. Jednocześnie odszkodowań od podmiotów z grupy Delloite domaga się także nowe władze GetBack, które pozwały byłego audytora na blisko 300 mln PLN.

Działania KNF w sprawie GetBack i powiązanych z nim podmiotów znalazły się pod lupą kontrolerów Najwyższej Izby Kontroli, którzy w raporcie bardzo krytycznie ocenili działania podejmowane przez KNF wobec spółki GetBack, podmiotów oferujących i dystrybuujących papiery wartościowe spółki, a także podmiotów nadzorujących i audytujących spółkę.

Afera GetBack jest jednym z największych skandali finansowych w najnowszej historii Polski. Z uwagi na jej wielowątkowy charakter trudno określić globalną sumę strat, jaką ponieśli polscy obywatele w wyniku oszustwa wrocławskiego windykatora. Sami obligatariusze GetBacku stracili około 3 mld PLN. Do tego należy doliczyć wartość spadku kapitalizacji spółki po ogłoszeniu przez nią utraty płynności finansowej w kwietniu 2018 r. Dodatkowo globalną sumę strat powiększa wartość zdefraudowanych środków w toku realizacji agresywnej polityki rynkowej spółki oraz sumy utracone przy podejmowaniu przez nią bardzo ryzykownych operacji finansowych. Łącznie kwota strat może wynosić nawet kilkanaście miliardów złotych.