Skandale finansowe mają pewną szczególną cechę. Ciągłe podawanie abstrakcyjnych kwot utraconego kapitału bardzo łatwo odczłowiecza całą aferę. Widzimy i słyszymy tylko o pieniądzach przez co bardzo łatwo umykają nam tragedie pojedynczych osób. Trudno nam zrozumieć, że ludzi Ci zostali oszukani, że padli ofiarą przestępstwa, takiego samego jak pobicie czy kradzież. W przypadku afery GetBack jest jednak pewien wątek, który pozwala przełamać ten mechanizm. Dotyczy on sprzedaży obligacji wrocławskiego windykatora przez instytucje finansowe.

Najpierw garść suchych faktów. GetBack S.A. zaczął finansować się obligacjami pod koniec 2015 r., jednak na masową skalę sprzedawał je od połowy 2016 do marca 2018 r. W nieco ponad półtorej roku spółka wyemitowała papiery wartościowe o wartości od 2,5 do 2,8 mld PLN. Swoje obligacje sprzedawała własnymi kanałami oraz z udziałem banków i domów maklerskich.

Pieniądze te były następnie przeznaczane na zakup portfeli wierzytelności (jednak nie wykluczone, że sfinansowano nimi bardziej kontrowersyjne działania spółki m.in. zakup EGB Investment). Warto zaznaczyć, że gros sprzedaży obligacji odbywał się w tzw. emisjach prywatnych, gdzie oferta zakupy skierowana jest do maksymalnie 149 osób. Dzięki temu GetBack skutecznie omijał szereg obowiązków informacyjnych (brak konieczności przygotowania prospektu emisyjnego oraz memorandum dla inwestorów) i nadzór ze strony KNF. Wrocławska spółka przeprowadziła tylko jedną publiczną emisję do kwoty 300 mln PLN.

Kto sprzedawał obligacje GetBack? W głównej mierze podmioty powiązane z przedsiębiorcą Leszkiem Czarneckim. Prawie 69% sprzedaży obligacji dokonano w Idea Bank S.A. Sam GetBack sprzedał około 13 % wyemitowanych przez siebie obligacji, potem Getin Noble Bank i Getin Bank, które sprzedały około 7,3%. Resztę stanowiły podmioty spoza grup kontrolowanych przez Leszka Czarneckiego, z których wyróżnia Polski Dom Maklerski – 4%. Podmioty te całkiem dobrze zarabiały na tym procederze, ponieważ GetBack płacił za pozyskanie kapitału nawet do 6% – znacznie powyżej stawek rynkowych wahających się w granicach 3%.

Sprawa sprzedaży obligacji Getback była pierwszym wątkiem afery, który znalazł się na sądowej wokandzie. Już w październiku 2018 r. do sądu trafił pierwszy akt oskarżenia, który dotyczył m.in. podejrzenia oszustwa przy sprzedaży obligacji spółki. Zdaniem prokuratury Idea Banku celowo wprowadzali w błąd klientów przy oferowaniu im inwestycji w obligacje windykatora. Co ciekawe, sam bank złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury na kilkunastu swoich pracowników, w tym byłego prezesa i byłych członków zarządu.

Jak wyglądał mechanizm oszustwa? W największym skrócie pracownicy banku prezentowali obligacje GetBack jako bezpieczną lokatę kapitału. Wskazywali, że spółka działa pod nadzorem KNFu na bardzo stabilnym i bezpiecznym rynku wierzytelności. Wskazywano też na ugruntowaną pozycję GetBack. W konsekwencji pieniądze z inwestycji miały być pewne, czego gwarancją był rzekomo sam bank będący wtedy właścicielem spółki. Inwestycję w obligacje wrocławskiego windykatora pracownicy Idea Banku wskazywali wręcz jako bardziej dochodową alternatywę dla słabiej oprocentowanych lokat bankowych.

Według ustaleń prokuratury, mechanizm oferowania instrumentów finansowych GetBack był tak skonstruowany, by wyglądało na to, że formalnie IdeaBank nie sprzedawała obligacji wrocławskiego windykatora. Bank dostarczał jedynie dane konkretnych klientów (za ich zgodą). W dalszej kolejności za pośrednictwem podmiotów trzecich na podstawie umów o usługach marketingowych, bank dostarczał informacje o zainteresowanych klientach do domu maklerskiego, który przeprowadzał faktyczną sprzedaż instrumentu finansowego. Niemniej, pracownicy banku brali udział w wewnętrznych szkoleniach, na których instruowano ich, jak sprzedawać papiery wartościowe i w jaki sposób prowadzić rozmowy z klientami. W szczególności mieli prezentować zalety zakupu obligacji, nie wspominając w ogóle o ryzyku związanym z tą inwestycją. Jednocześnie sam GetBack miał cały system zachęt i nagród dla najlepszych sprzedawców swoich obligacji.

Szczególnie bulwersujący jest wątek dotyczący spółki MIA. Była to jedna z firm pośredniczących w sprzedaży papierów GetBack. Jej rola polegała na dostarczaniu klientów z Idea Banku do Polskiego Domu Maklerskiego. W wyniku tej działalności otrzymał rekordową prowizję w wysokości 63 mln PLN. Zdaniem prokuratury powiązany z nią był były prezes GetBacku Konrad Kąkolewski, który m.in. z tego powodu znalazł się na ławie oskarżonych w sprawie sprzedaży obligacji swojej spółki.

W konsekwencji prokuratura uznała, że Idea Bank prowadził faktyczną sprzedaż obligacji GetBack bez wymaganego zezwolenia KNF. Pracownicy banku byli na bieżąco informowani o emisji nowych obligacji i kontaktowali się bezpośrednio z klientami, celem skłonienia ich do zakupy instrumentów finansowych. Kłamliwie zapewniali, że: obligacje są całkowicie bezpieczne, porównywali je do lokaty mającą gwarancję zwrotu kapitału przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. W ten sposób sprzedawcy wprowadzali klientów w błąd. Proceder taki nosi nazwę misselling. Zorganizowany na szeroką skalę stanowił element oszustwo. Zdaniem prokuratury, w ten sposób oszukanych zostało blisko 9,4 tys. osób na w sumie przeszło 2,8 mld PLN.
Wyrok w postępowaniu karnym pracowników IdeaBanku i byłego prezesa GetBack Konrada Kąkolewskiego jeszcze nie zapadł. Jednak 30 listopada KNF nałożyła na IdeaBank karę 10 mln PLN za nadużycia związane ze sprzedażą. Bank został ukarany również przez UOKIK karą finansową w wysokości 17,2 mln PLN. Mniejsze kary otrzymały też inne podmioty oferujące papiery GetBacku. Wśród nich najbardziej dotkliwą karę otrzymał Polski Dom Maklerski, któremu KNF cofnęła zezwolenie na prowadzenie działalności maklerskiej oraz nałożyła karę w wysokości 2,5 mln PLN, natomiast UOKIK ukarał maklera za stosowanie niedozwolonych klauzul umownych karą w wysokości 2 mln PLN.

Ogółem banki i domy maklerskie czerpały ogromne profity ze sprzedaży obligacji emitowanych przez GB. Od 2012 r. spółka wyemitowała papiery warte nominalnie 3,4 mld PLN. Największym dystrybutorem obligacji (ponad 750 mln PLN) był wspomniany Polski Dom Maklerski, którego Prezes został zatrzymany w związku z aferą GetBack. Noble Securities sprzedało obligacje warte 624 mln PLN, a Haitong Bankowi za 461 mln PLN. Firmy te zarabiały miliony za pośrednictwo w sprzedaży papierów wartościowych GB. Co ciekawe, największą prowizję za sprzedaż obligacji otrzymała spółka MIA, która jako pośrednik w dostarczaniu klientów z Idea Banku do Polskiego Domu Maklerskiego miała zainkasować przeszło 63 mln zł. Według prokuratury powiązany z nią był prezes GetBacku Konrad Kąkolewski, który m. in. Z tego względu usłyszał zarzuty karne ws. sprzedaży obligacji GetBack.