W ostatnich dniach skontaktował się z nami uczestnik postępowania restrukturyzacyjnego Capitea S.A., dawnego GetBack S.A. W pełnej emocji rozmowie poinformował nas, że ma poważne obawy, że i tym razem „Kąkolewskiemu się upiecze” ponieważ „ten człowiek nie ma żadnych skrupułów”. Były obligatariusz GetBack w szczególności bał się o współoszukanych, których były prezes wrocławskiego windykatora nęci wizją zwrotu pełnej kwoty zainwestowanych środków. Jego zdaniem ludzie ci mogą być szczególnie podatni na manipulacje Kąkolewskiego, gdyż od wybuchu afery GetBack wzrosły koszty życia i ich utracone oszczędności są im jeszcze bardziej potrzebne. W swojej desperacji gotowi są na wypróbowanie każdego sposobu, który pozwoli im na odzyskanie większej ilości pieniędzy, przez co mogą ich stracić jeszcze więcej.
Na potwierdzenie swoich słów nasz informator przekazał nam skany dokumentów jakie otrzymał w toku ww. postępowania. Choć cały czas pracujemy nad otrzymanym materiałem, już teraz widzimy ogromną skalę kłamstw i gigantyczny cynizm Konrada Kąkolewskiego.
Przypomnijmy, że z tez forsowanej przez niego linii obrony wynika, że w kwietniu 2018 r. spółka GetBack była w znakomitej sytuacji finansowej. Dysponowała ogromnymi zasobami gotówki netto w wysokości 8 mld PLN, miała środki na spłatę zobowiązań bieżących, jej biznes funkcjonował bez najmniejszych zakłóceń, natomiast cała afera GetBack sprowadza się do zniszczenia zdrowego przedsiębiorstwa przez prokuraturę i stojący za nią układ.
Otrzymane przez nas dokumenty ukazują jednak skrajnie odmienny obraz kondycji spółki nie tylko w kwietniu 2018 r., ale również w okresie poprzedzającym upadek GetBack. Z zebranych materiałów jasno wynika, że nagminnie fałszowano dokumentację finansową, celem pompowania papierowych wyników spółki. Skala tego procederu była ogromna i zamierzamy opisać go w oddzielny artykule. W tym miejscu należy tylko zaznaczyć, że o większość nieprawidłowości w spółce wiedział jej prezes, który brał również czynny udział w fałszowaniu sprawozdań spółki. Wynika to wprost z ustaleń KNF, która z tego powodu nałożyła na niego karę finansową.
Co więcej, zdaniem polskiego nadzorcy Konrad Kąkolewski jako prezes GetBack S.A. posiadał najszerszą wiedzę na temat działalności prowadzonej przez siebie Spółki. Z tego powodu posiadał pełną wiedzę na temat nieprawidłowości w rachunkowości Spółki oraz wyników finansowych przedstawianych inwestorom, które nie odzwierciedlały faktycznej sytuacji w jakiej znajdowała się Spółka. Co więcej, jak wynika z zebranego w sprawie przez KNF materiału dowodowego, Kąkolewski informował pozostałych Członków Zarządu o utracie płynności finansowej i konieczności ratowania sytuacji finansowej Spółki już w I połowie 2017 r.
Teza o posiadaniu przez GetBack S.A. 8 mld PLN gotówki netto w kwietniu 2018 r. nie wytrzymuje konfrontacji z podstawowymi faktami. Zgodnie z podpisanym przez niego skonsolidowanym sprawozdaniem finansowym za III kwartał 2017 r., wartość aktywów samej Spółki na dzień 30.09.2017 r. wynosiła 2,28 mld PLN. Warto przy tym zaznaczyć, że zgodnie z ustaleniami KNF sumy te już wtedy były mocno napompowane i nie przedstawiały prawdziwej kondycji finansowej Spółki. Natomiast zgodnie ze sprawozdaniem finansowym Spółki za 2018 r zaudytowanego przez PKF i pozytywnie zaopiniowanego przez PANA łączna wartość aktywów windykacyjnych Spółki wynosiła 1.426 mln PLN a samych portfeli wierzytelności zaledwie 1.242 mln PLN . Tak więc, skoro zafałszowane dane nigdy nie zbliżyły się do 8 mld PLN, skąd Kąkolewski wziął taką kwotę? Co więcej, o takiej kwocie nie wspomina również podpisany przez niego w kwietniu 2018 roku raport bieżący ESPI nr 39/2018. Należy przypomnieć, że to właśnie publikacja tego dokumentu doprowadziła do wybuchu Afery GetBack, gdyż wynikało z niego, że istnieje realne zagrożenie utraty płynności finansowej Spółki w związku z dynamicznym wzrostem zgłoszonych przez obligatariuszy wcześniejszych wykupów obligacji, które zostały zagwarantowane w Warunkach Emisji Obligacji tzw. opcje PUT. Luka jaka wtedy powstała wynosiła ok. 90 mln PLN. Gdyby GetBack miał środki o których mówi Kąkolewskie, nie doszło by do wybuchu afery. Jedyna konkluzja jaka nasuwa się z analizy sprawy jest taka, że wrocławski windykator nigdy w swojej historii nie posiadał takich zasobów gotówki.
Trudno zrozumieć dlaczego Kąkolewski tak usilnie forsuje skrajnie absurdalne tezy. Strategia ta na pierwszy rzut oka jest pozbawiona sensu, ponieważ argumenty te są łatwe do podważenia i żaden Sąd nie przychyli się do formułowanych na ich podstawie wniosków. Jedyne wyjaśnienie jakie się nasuwa, to konstatacja, że de facto postawa byłego prezesa GetBack jest elementem bardzo brudnej gry procesowej mającej na celu zrobienie jak największego zamieszania wokół sprawy, co może wpłynąć deprymująco na świadków. Jednocześnie nie można wykluczyć, że całe zamieszanie ma na celu wyłudzenie kolejnych środków pieniężnych od zdesperowanych obligatariuszy GetBack, którzy już raz zostali oszukani przez Konrada Kąkolewskiego. Dzięki wyłudzonym funduszom mógłby pozyskać kolejne środki na dalsze prowadzenie swojej obrony. W tym kontekście obawy naszego informatora nie pozostają bez podstaw. Natomiast cynizm i bezwzględność byłego Prezesa GetBack mogą jedynie budzić obrzydzenie.
[…] Sprawa jest o tyle poważna, że pozbawieni ochrony i wsparcia ze strony państwa, oszukani i zdesperowani obligatariusze GetBacku mogą stać się łatwym łupem dla oszustów. W tym kontekście informowaliśmy już o niebezpiecznej narracji byłego prezesa GetBack, Konrada Kąkolewskiego, który w wystąpieniach medialnych przekonuje, że spółka posiada miliardy złotych w gotówce i tylko on wie, jak je odzyskać. W sądowych wnioskach prokuratorzy wyraźnie podkreślali, że forsowanie takiej linii obrony może mieć na celu wyłudzenie kolejnych pieniędzy od zdesperowanych poszkodowanych. Sprawę szerzej opisywaliśmy tutaj i tutaj. […]