W piątek 30 września 2022 r. odbyła się kolejna rozprawa w sprawie oskarżonych w sprawie afery Getback. Kontynuowane było przesłuchanie byłego Prezesa Polskiego Domu Maklerskiego.
Była to rozprawa inna niż wszystkie, bo z udziałem szerokiej publiczności. Osoba nie wiedząca o odbywającej się rozprawie w sprawie jednej z największych afer finansowych w Polsce, mogłaby pomyśleć, że znajduje się w pobliżu wydziału ubezpieczeń społecznych.
Do sądu po raz pierwszy przyszły liczne osoby pokrzywdzone w ramach afery Getback związane ze Stowarzyszeniem Poszkodowanych Obligatariuszy Getback.
Dwie Panie były w koszulkach z napisami “Banksterze oddaj mi zdrowie, spokój i pieniądze” oraz “Bankierzy z Ideabanku, oddajcie mi zagrabione pieniądze w zbrodni”. Same rozmowy na korytarzu również były bardzo interesujące. Dało się słyszeć fragmenty zdań mówiące bardzo wiele o nastawieniu pokrzywdzonych “”Chcę im spojrzeć w gębę”, “On nie wchodził w to bo wiedział, że za tym stoi Czarnecki. Ja nie wiedziałem”, “Z Amber Gold wiedziałem, że to oszustwo bo dawali 13%, a tutaj dawali 5%”. Słychać było także ogromne zdziwienie, kiedy jeden z pokrzywdzonych dowiedział się, że Konrad Kąkolewski odpowiada z wolnej stopy.
Kiedy sprawa została wywołana część sali przeznaczona dla publiczności była prawie pełna. Na poprzedniej rozprawie na sali sądowej najwięcej było adwokatów. Na rozprawie 30 września, zdecydowanie przeważała publiczność złożona z ofiar przestępczej działalności w Getback.
Na początku rozprawy, aby tradycji stało się zadość Konrad Kąkolewski po raz kolejny zmierzał do spowodowania obstrukcji sądu. Po raz kolejny ustnie złożył wniosek o wyłączenie z procesu oskarżyciela posiłkowego Capitea S.A., uzasadniając to swoim przekonaniem, że są to rzeczywiści sprawcy afery. Sąd przerwał mu stwierdzając, że jeśli oskarżonemu znane są nowe okoliczności, powinien złożyć wniosek na piśmie, a nie przedłużać przebieg rozprawy.
W dalszej części rozprawy sąd przesłuchiwał byłego prezesa Polskiego Domu Maklerskiego. Początkowo na okoliczność, dlaczego nie dostrzegł nieprawidłowości w Getbacku. Tłumacząc wskazał on na szereg czynników, które uśpiły jego czujność. To że Getback był nadzorowany przez KNF, dopuszczony do publicznej emisji na GPW, audytowany przez poważne spółki, miał działy kontroli, a także otrzymywał prestiżowe wyróżnienia branżowe. Wskazał także, że w papiery Getbacku inwestowały profesjonalne fundusze inwestycyjne, a także inwestorzy instytucjonalni.
Następnie w nawiązaniu do przesłuchań z postępowania przygotowawczego oskarżony wypowiadał się co do “fasadowego charakteru Polskiego Domu Maklerskiego”, czyli sformułowania którego użył na określenie działalności PDM. Wskazał on, że chodziło mu o to, że PDM bazował na danych przekazywanych przez Getback, co do których prawdziwości dom maklerski nie miał możliwości weryfikacji i opierał się na tym, że wszystkie działania audytorskie i sprawdzające działają prawidłowo. Jednocześnie wskazał, że fasadowość polegała na tym, że PDM nie pozyskiwał klientów na papiery Getbacku, opierał się na spółce marketingowej Mia oraz Idea Banku.
Następny ciekawy fragment zeznań dotyczy umów zawieranych w ramach PDM, spółek z nim współpracujących i Getback. W pierwszej kolejności omawiane były umowy zawarte przez PDM i Getback w grudniu 2016 roku. Jedna zawarta została 1 grudnia zaś druga 9 grudnia 2016 roku. Sąd początkowo chciał ustalić czy oskarżony pamięta inne umowy zawarte z datą wsteczną. Jednak to się nie udało. Na szczególną uwagę zasługuje pomysłowość adw. Michała Królikowskiego broniącego oskarżonego. Złożył on oświadczenie obrońcy “Obrona wskazuje, że w jej ocenie określenie podpisanie umowy z datą wsteczną nie oddaje właściwie konstrukcji przewidzianej w przepisach kodeksu cywilnego, które przewidują złożenie oświadczenia woli, które nastąpiło wcześniej. Oświadczenie to może przyjąć formę pisemną. Oświadczenie to nie jest tym co ma się na myśli mówiąc o antydatowaniu dokumentów. Oświadczenie oskarżonego być może od strony prawnej nie było precyzyjne jako relacjonowanie faktu, potwierdzenie zawarcia umowy z początkiem grudnia w formie pisemnej w styczniu z powodów wskazanych przez oskarżonego.”
Następnie sąd dopytywał o kwestię zawieranych umów w grudniu 2016 r., w swoich pytaniach koncentrował się na tym, że dotyczyły tego samego, a także pierwsza umowa zawierała zapis że może zostać przedłużona aneksem, a zamiast to zrobić zawarto drugą umowę. Tłumaczenie oskarżonego było w tym miejscu wybitnie niespójne, przyznał on sądowi że wszystko bazowało na wewnętrznych ustaleniach z Konradem Kąkolewskim, wszystko opierało się na wygodzie, jednocześnie z wypowiedzi oskarżonego wynikało, że w istocie przyznał on, że zawarcie drugiej umowy było zbędne.
Sąd dopytywał dalej na jakiej podstawie Ventus wystawiał faktury. Oskarżony odpowiadając stwierdził, że na podstawie faktycznie wykonywanych czynności, zaś umowa była ustna. Jednocześnie obrona złożyła oświadczenie, powołując się na przepisy podatkowe obligujące do wystawiania faktur za wykonane czynności.
W tym miejscu Pan Artiom Bujan ze Stowarzyszenia Pokrzywdzonych Obligatariuszy Getback zabrał głos z publiczności, czy sąd zada pytania organizacji społecznej w trybie art. 90 kpk. Niestety na pytanie sądu czy oskarżony chce odpowiedzieć na te pytania zgłoszone wcześniej na piśmie do sądu obrona odmówiła.
Szczególnie ciekawym i pobudzającym wyobraźnię fragmentem rozprawy był wątek przekazania prezesowi PDM pieniędzy ze spółki Mia. Co prawda były prezes PDM nie pamiętał kto wpadł na pomysł, żeby przekazać mu 350 000 zł gotówką. Pamiętał jednak, że przekazanie nastąpiło u niego w gabinecie. I jak wskazał była to jego gratyfikacja za wspieranie prezesa spółki Mia w projekcie GetBack. Sąd był bardzo zainteresowany tym wątkiem, gdyż dopytywał skąd pochodziły otrzymane pieniądze, dlaczego akurat zostały przekazane w gotówce, czy zostały gdzież zgłoszone, a także na co prezes przeznaczył otrzymane pieniądze i czy się nimi z kimś podzielił. Niestety odpowiedzi prezesa nie były zbyt obszerne. Wskazywał on że spółka miała pieniądze z działalności w danym okresie i że “nie ma złotówek znaczonych”. Jako odpowiedź na pytanie sądu dlaczego pieniądze zostały przekazane w gotówce odpowiedź nie była bardzo obszerna “tak uzgodniliśmy z Grzegorzem K.” Prezes odpowiadając sądowi przyznał, że pieniądze nie zostały nigdzie zgłoszone, a także że nie pamięta na jakie wydatki zostały przeznaczone i że były wyłącznie dla niego.
Tuż po tym sąd zapytał Prezesa PDM dlaczego kupował akcje Technologii Investments SA. w kwocie 650 000 na rzecz Dariusza W. płacąc ze swojego rachunku. Niestety oskarżony nie pamiętał. Być może ten wątek znajdzie rozwinięcie na następnych rozprawach.
W dalszej części rozprawy sąd pytał prezesa PDM o aspekty funkcjonowania spółki Mia. Pojawił się szereg pytań o wydatki spółki, jednak oskarżony nie pamiętał większości transakcji lub twierdził, że nie miał o nich wiedzy. Było to dość interesujące, bo jednocześnie z zeznań byłego prezesa PDM wynikało, że dbał on o płynność tej spółki. Twierdził co prawda, że nie zlecał operacji i nie zarządzał jej funduszami, jednak jednocześnie twierdził że miał wiedzę o jej płynności finansowej, czyli orientował się ile spółka ma w danej chwili pieniędzy i komu może zapłacić. Jednocześnie przyznał że ludzie, aby uzyskać przelew ze spółki kontaktowali się z nim, a on ze spółką.
Na rozprawie pojawił się także szereg pytań o nieprawidłowo tytułowane faktury w których tytuł mijał się z datami zawartych umów i określonych w nich czynności. Oskarżony, albo nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, albo wskazywał na księgowego wystawiającego faktury.
Sąd usiłował się także dowiedzieć o rolę spółek pośredniczących w marketingu obligacji sprzedawanych przez PDM, a także czy ich rola sprowadzała się do marketingu. W zainteresowaniu sądu były także umowy na świadczenie usług doradczych zawierane przez PDM choćby ze spółką Konrada Kąkolewskiego. Z zeznań byłego prezesa PDM wyłania się obraz całej struktury zaangażowanej w proces obsługi Getback, jednocześnie w ramach tej konstrukcji pojawia się strasznie dużo niedopowiedzeń, wątpliwości, powoływania się na ustalenia ustne, a także oparcia się na kontaktach osobistych osób obecnie będących na ławie oskarżonych. Niestety patrząc na składane wyjaśnienia, można odnieść wrażenie, że osoby prowadzące przedsiębiorstwa finansowe na rynku regulowanym działały w sposób, na który nie mógłby sobie pozwolić nawet mały polski przedsiębiorca, gdyż w przypadku kontroli np. skarbowej mógłby on się spotkać z wieloma pytaniami i nieprzyjemnościami.
Następne posiedzenie sądu odbędzie się 10 października w sali 200 Sądu Okręgowego w Warszawie.
Zostaw komentarz