Po swoistej wakacyjnej przerwie przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces ws. afery GetBack. Sprawa o sygnaturze XII K 176/20 dotyczy jednego z głównych wątków największego skandalu finansowego po 1989 r. Sąd i śledczy badają w niej kwestię nadużyć jakie miały miejsce przy sprzedaży obligacji wrocławskiego windykatora przez IdeaBank. Na ławie oskarżonych zasiada obecnie kilkanaście osób. Obok Konrada Kąkolewskiego, byłego prezesa GetBack S.A., znaleźli się tutaj również członkowie zarządu oraz rady nadzorczej Idea Banku oraz managerowie podmiotów współpracujących przy tym skandalicznym procederze z byłem bankiem Leszka Czarneckiego.
W zeszłą środę swoje wyjaśnienia składał Szczepan M, prezes zarządu Polskiego Domu Maklerskiego, który pośredniczył w sprzedaży obligacji GetBack S.A. Oskarżony nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, że na okres poprzedzający na podjęcie współpracy z wrocławskim windykatorem nie mógł mieć obiektywnych podstaw by wątpić w znakomitą kondycję finansową i model biznesowy spółki zarządzanej przez Konrada Kąkolewskiego. Jej wyniki finansowe potwierdzał przecież renomowany audytor – firma Deloitte. Swoich zastrzeżeń nie zgłaszała również Komisja Nadzoru Finansowego.
W swoich wyjaśnieniach oskarżony szczegółowo wyjaśnił mechanizm dystrybucji obligacji GetBacku przez jego firmę oraz udział spółki MIA, która zajmowała się marketingiem. Jednocześnie stanowczo podkreślił, że nie miał świadomości, że pracownicy IdeaBanku prowadzą działalność polegającą na oferowaniu obligacji GetBacku oraz doradzają w tym zakresie swoim klientom. W odniesieniu do relacji łączących go z Konradem Kąkolewskim, Szczepan M wskazał, że potrzebował jego firmy do spełnienia formalnego warunku jakim jest sprzedaż papierów wartościowych przez podmiot posiadający licencję. Oskarżony przyznał, że przy współpracy z wrocławskim windykatorem nie zachował dostatecznej ostrożności. Wyraził przy tym opinię, że został umyślnie wykorzystany przez Konrada Kąkolewskiego i osoby z nim związane do uzyskania korzyści majątkowej na szkodę GetBack. Jednak z całą stanowczością podkreślił również, że w tym zakresie nie działał umyślnie.
Oskarżony podobną linię obrony przyjął również co do zarzutów dotyczących jego udziału w oszustwie sprzedażowym. Tutaj również podkreślał, że nie miał świadomości co do nielegalnych praktyk prowadzonych przez IdeaBank i spółkę MIA. Przy składaniu swoich wyjaśnień wskazał również na pewien ciekawy fakt związany ze współpracą obu podmiotów. Otóż w 2018 r. jedna z największych polskich kancelarii prawnych, DZP zbadała legalność umów zawartych pomiędzy byłym bankiem Leszka Czarneckiego oraz spółką MIA. Z przygotowanej przez nią opinii jasno wynika, że prawnicy nie mieli zastrzeżeń co do postanowień zawartych w tych dokumentach. Problem polega jednak na tym, że to właśnie te umowy stanowią obecnie jeden z kluczowych dowodów na łamanie przepisów prawa w zakresie przekazywania danych klientów oraz oferowania im produktów finansowych.
Wyjaśnienia oskarżonego nie zostały jeszcze skonfrontowane z pytaniami śledczych, którzy będą je mogli zadać na kolejnej rozprawie, która odbędzie się 30 września. Będzie miała ona o tyle istotne znaczenie, że prokuratorzy muszą wyraźnie wykazać, że oskarżony działał umyślnie, ponieważ ta cecha stanowi jedną z kluczowych przesłanek wskazujących na popełnienie zarzucanych mu czynów.
Zostaw komentarz